ja juz hucznie nowy rok przywitalem. Dzwonem na skrzyzowaniu marszałkowskiej z konopnicka. pech cchial, ze wstrzelilem sie w zielone, wiec z piedziesiatką na budziku wjezdzam na skrzyzowanie. On skrecał w lewo, ja jechalem prosto. Gowniarz (rocznik 88, prawko rok) zle ocenił odleglosc, ja juz za blisko, probuje hamowac, niestety za pozno. Wypadam blady, gowniarz to samo i drze ryja, że mial zielone. No to ja bardziej niż on podniesionym głosem, ze ja qrw tez mialem zielone, ale to on jechal w lewo, wiec poki ja jade na skrzyzowaniu, to ty masz czerwone. zimno bylo wiec nie trace czasu, lapie za komorka 997. W radiowozie szybko poszlo, bo przez radio sluchamy, ze w zarzeczu czy zawierciu jakis na bani wzial na maske pieszego i spierdala. Policjant krótko: zaczyna sie.
Policjanci na sygnale pojechali w swoją stronę robić obławę, ja z notatka urzedową o kolizji drogowej i blotnikiem do klepania pojechalem w swoja strone, w piatek bede biegal od PTU do serwisu toyoty. on z mandatem 700zł i 6 punktami karnymi pojechal tez w swoja stronę, pogadac sobie z wlascicielem auta, czyli jak przypuszczam swoja mama.