dzięki
wracaj wracaj, bo fajny miałeś temat 
 no można się śmiać i sam się śmiałem gdy się okazało, że  pisząc posta była już w meczu bramka, ale po części nie o to tutaj chodzi, gdyż główna myśl była dobra i trafna, a kontekst rozumowania właściwy, ponieważ przecież padł remis. nie będę ukrywał, że interesuje mnie również ile samych remisów trafię w dziesięciu próbach, bo to rozwieje część moich wątpliwości. próba 10 meczów to za mało żeby cokolwiek zaobserwować, więc najbardziej reprezentatywnym będzie dziesięć cykli po dziesięć spotkań. wtedy można już w tym głębiej dłubać. ważne, żeby nie szukać takich spotkań masowo, bo to zaburza w pewnym sensie założenia. a doświadczenia za 100e za sztukę to dla mnie za droga zabawa. więc cały sęk w tym, aby brak założeń był powierzchowny, a drugie dno nie nazbyt namacalne
więc podsumowując:
 #1 CS 0:0  Arsenal - Chelsea bramka 41' wynik 0-3 -PUDŁO-   #2 CS 0:0  Blackpool - Preston bramka 01' wynik 1-1 -TRAFIONY- 
ogólnie to widzę pozytywy i odkryłem że strasznie mnie to kręci i emocjonuje, co jest paradoksem, bo z założenia to gole powodują wzrost napięcia, ale to jest tylko jeden z bukmacherskich stereotypów 

 bo jak ktoś nie jest przekonany do swojej racji, to zawsze pozostaje nadzieja, że będzie ten over, że padnie te trzy bramki choć jest 90' 

 , wiec undery polecam próbować 

 , 
ale brak emocji to w typowaniu to klucz do sukcesu. ale nie można wpaść w marazm kręcących się cyferek, a to zawsze był mój błąd, taki marazm zwycięstw. trzeba sobie wypłacić, wydać,  kupić jakiegoś duperela i dalej obstawiać, a nie zaokrąglać do okrąglejszej sumy 

a dzisiaj nie layowałem, bo byłem niezdecydowany jak dziewica w kwiecie wieku, a do tego wszędzie widziałem 0-0; uf się znów rozpisałem...