Czy i dlaczego jesteś za wprowadzeniem Euro w Polsce ?

Jakie argumenty są za wprowadzeniem Euro w Polsce, a jakie przeciw ?

Czy wprowadzenie Euro przyniesie Tobie osobiście korzyść i jaką ?

Jestem za.
Jedna stabilna waluta uspokoi trochę wahania gospodarki. Poza tym może jak Zachód zobaczy jak wyglądają nasze zarobki wyrażone walutą Euro to zmuszą polski rząd do ustalenia płacy minimalnej na poziomie przynajmniej przyzwoitym...

Zawsze warto spróbować - jestem za wprowadzeniem euro

jestem jak najbardziej za powod jest prosty - wygoda, odpadnie problem z wymiana gotowki przy wyjezdzie zagranice

ma to nastapic okolo roku 2010, a kurs wymiany jest przewidywany na 4,0-4,3

juz widze propagande Giertycha: zabieraja nam zlotowke symbol polskosci, zarobki beda w zlotowkach a ceny w euro itp

PS zbiera mi sie na gdy ktos mowi "ojro" brrr to juz lepiej z angielska "juro" a nie tak po szwabsku

czy jestesmy za wprowadzeniem euro czy nie i tak ma to w tej chwili niewielkie znaczenie bo nie nastapi to wczesniej niz w 2010 r.
ja nie jestem za wprowadzeniem euro bo:

- ceny za towary,uslugi pojda do gory wiec relatywnie bedziemy mieli realnie mniej pieniedzy,jak to mialo w wiekszosci panstw ktore pozegnaly sie z wlasna narodowa waluta;
- mysle, ze export tez nie bedzie sie kalkulowal przy wymianie euro-euro tak jak teraz przy wymianie zlotowka-euro;
- brytyjczycy,szwedzi i dunczycy zachowali swoja walute, czemu 40mln narod nie mialby tez zachowac wlasnej waluty, ktora to stanowi o niezaleznosci w pewnym sensie w stosunku do smiesznego tworu jakim sa "stany zjednoczone europy";
- praca zagranica nie bedzie juz tak atrakcyjna dla nas jak teraz 1:3,1:4,1:6 itp., ktora zawsze jest jakas tam alternatywa jak sie tutaj nie ma pracy, bo jej dla wielu wciaz nie bedzie w polsce

a to ze ulatwi obrot towarowy z europa wcale niekoniecznie na nasza korzysc i ze nie bedzie trzeba jadac do czech,slowacji,niemiec,hiszpanii,wloch itp. na wakacje wymieniac waluty to nie jest chyba argument zeby wprowadzic euro w polsce wobec ww. przeze mnie argumentow przeciwko wprowadzeniu euro.
chyba czytelne to ?

Nasza waluta jest za słaba byśmy mogli sobie pozwolić na NIE wejście do strefy Euro.

Kapitał spekulacyjny jest tak olbrzymi w dziesiejszych czasach, że potrafił rozłożyć na łopatkach pół Azji (p. George Soros jest tam teraz persona non grata). A brytyjska waluta tak kiedyś dostała po dupie, że wyleciała z ERM (Exchange Rate Mechanism) w EMS (European Monetary System).

Wejść do Euro i to jak najszybciej. Drugi OLBRZYMI plus (oprócz stabilizacji i bezpieczeństwa) to oddanie władzy nad walutą centralnemu bankowi europejskiemu. To byłby wielki sukces dla nas, bo wreszcie nasi politycy nie mieliby prawa ingerowania w walutę (są tacy co po objęciu władzy chcieliby dodrukować trochę...).

Tak więc przyjęcie Euro ochroni nas nie tylko przez spekulacyjnymi wachaniami, ale także przez własnymi politykami.

Z drugiej strony złotówka jest dziś dość mocna w stosunku do euro, co przynosi nam (ale tylko w kraju) realne korzyści.

Założyłem ten temat, bo chcę wyrobić własne zdanie na temat wprowadzenia Euro w Polsce, i fakt, że ma to nastąpić za kilka lat, nie zmniejsza wagi sprawy.

Ekonomiści, o ile słucham wypowiedzi, dość jednogłośnie są na TAK, a większość tylko głowi się jak to zrobić jak najszybciej, gdyż to Unia wydaje zgodę na TAK. Gdyby to było możliwe to nasi politycy już by wprowadzili nową walutę. Wydaje mi się, że żadnego referendum nie będzie, a gdzyby było to wynik wg mnie nie jest oczywisty, chociaż sonadaże podobno podają, że większość chce Euro, czemu dziwię się. Kurs wymiany nie jest jeszcze ustalony. Wg jednej wypowiedzi istnieje obawa, że jak kurs złotego umocni się, czyli za Euro będziemy płacić np. 3 zł, i wg takiego kursu nastąpi wymiana, to odbije się to negatywnie na exporcie. Czyli dla dobra polskich firm kurs powinien być jak najwyższy, czyli złoty najsłabszy. A im później nastąpi wejście, tym złoty będzie mocniejszy.

Najchętniej zapoznałbym się z argumentami za i przeciw osoby o dobrej wiedzy ekonomicznej, co nie przeszkadza samemu zgłębić sprawę. Widzę, że jak dotąd argumenty są albo ZA albo PRZECIW, a przecież jest oczywistym, że w tej sprawie są plusy i minusy. Pytanie tylko jakie, i które są istotniejsze.

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,2591406.html

Z artykułu wynika, że Euro w Polsce to kwestia nieuchronna, poza tym idzie o 2009 rok, czyli niedługo. Ale nic nie jest przecież pewne na 100%, i jest różnica pomiędzy 2009, a np. 2015, a taki wariant też jest możliwy.

Jeżeli zwiążemy się z silną gospodarką Unii, to obaw nie ma co do stabilności, ale jeżeli za ładnych parę lat gospodarki Francji i Niemiec, które już teraz przeżywają trudności, w wyniku stałego przesuwania się miejsc pracy do tańszych krajów, oraz potrzeb socjalnych w tych krajach, okaże się, że gospodarka Unii nie jest stabilna, i problemy Francji i Niemiec to także nasze problemy. Jak na razie to my mamy dużo większe problemy, ale ...

"Drugi OLBRZYMI plus (oprócz stabilizacji i bezpieczeństwa) to oddanie władzy nad walutą centralnemu bankowi europejskiemu. To byłby wielki sukces dla nas, bo wreszcie nasi politycy nie mieliby prawa ingerowania w walutę (są tacy co po objęciu władzy chcieliby dodrukować trochę...)."

Jestem innego zdania. W tej chwili NBP jest praktycznie apolityczny (może prócz tego kto nominuje prezesa i członków NBP, no ale ktoś musi...)
Jeśli chodzi o RPP Balcerowicz i spółka są całkowicie niezależni od polityków, a wszelkie próby podporządkowania skończyły się infamią dla tych, którzy chcieli taki manewr wykonać.
Inna sprawa, że być może niektórzy politycy w jednej sprawie mają rację: obecnie Rada Polityki Pieniężnej dba tylko o poziom inflacji, natomiast olewa wzrost gospodarczy gdyż wg przepisów dbać o tenże nie musi.

Co do NBP pozbylibyśmy się ważnych mechanizmów kontroli i regulacji rynku walutowego i bankowego, a także kilku MLD zysku, które co roku daje NBP.

Oczywiście EURO ma tesh plusy..stabilność kursowa, wycofanie się z Polski kapitału spekulacyjnego [choć w umiarkowanych ilościach działa on in +], wygoda podróżowania..

+ i - w miarę się bilanują choć wg mnie tych pierwszych jest trochę więcej

Rozszerzenie UE a uczestnictwo w Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW)

http://www.ecb.int/ecb/enlargement/html/faqenlarge.pl.html#skipnavigation

Oczywiście są plusy przyjęcia Euro które każdy widzi na pierwszy rzut oka. Ale nie jest prawdą że tamtejsi politycy nie chcą mieszać w Euro, najlepszy przykład to ostatnie pomysły rozluźnienia warunków i i kar dla państw będących w strefie euro i stanowczy sprzeciw prezesa czy rady prezesów banku europejskiego. Pytanie czy w przyszłości ktoś będzie wstanie kontrolować zachowanie kilkunastu krajów i egzekwować jakieś kary? Wątpię.
Jak już ktoś powiedział w dłuższej perspektywie na euro niekorzystnie może się odbić nie tylko słaba konkurencja gospodarek niemieckiej i francuskiej ale większości państw europejskich.
Nadal jest to eksperyment na olbrzymią skale, który nie wiadomo do czego doprowadzi za kilka lat na razie jest lepiej niż zakładano ale nie wiadomo czy na dłuższą metę to się nie zmieni. Na dzień dzisiejszy różne szkoły ekonomiczne mają różny pogląd na pieniądz od superneutralny wobec gospodarki poprzez neutralny aż do mogący realnie oddziaływać na gospodarkę państwa. Tak naprawdę Europa jest zróżnicowana nie tylko gospodarczo ale poszczególne państwa prowadzą odmienną politykę gospodarczą (Irlandia – Francja) jak to w przyszłości odbije się na wspólnej walucie duży znak ? Czy można prowadzić wspólną politykę walutową nie prowadząc gospodarczej ?

Abstrahując od tematu, to Balcerowicz wykonał naprawdę fenomenalną robotę, jeżeli chodzi o nasz bank centralny.
Złotówka nie była tak mocna od lat.

Tym samym zonka zaliczyli ci, którzy twierdzili że tylko Euro może nas uratować I wyszło szydło z worka, że to wszystko g....-prawda.

A czy Euro nam się opłaci. W dłuższej perspektywie chyba tak, ale jak to będzie naprawdę to jeszcze nawet na Zachodzie nie wiedzą. Więc nie ma się co spieszyć. Niech eksperymentują na sobie. Przyznaję rację Belisariuszowi.

Jak dla mnie najwcześniejszy termin wprowadzenia Euro to około 2015 roku. Taka jest nasza racja stanu po prostu. Żeby nie było tak, że "zamienił stryjek siekierkę na kijek".

Pozdrawiam

We wszystkich sklepach na zachodzie przy przeliczaniu starej waluty na euro zaokrąglano do góry a był też co najmniej jeden przypadek sieci sklepów holenderskich (alberthein)gdzie zmieniono tylko znaczek za ceną a więc wszystko było 2x drozsze (1 euro ~ 2 guldeny}
więc nie wierze ze jak takie sceny miały miejsce w krajach bardziej rozwiniętych to u nas bedzie inaczej
Mysle ze znajdzie sie jeszcze wiecej pijawek ktore beda chciały wykorzystac zamieszanie JA JESTEM NA NIE

Polska dla Polaków! Euro nie!

Euro tak czy tak będzie obowiążujące w Polsce. Ale żeby chociaż naszego orzełka w koronie robili

A swoją drogą to moglibyśmy już zarabiać tyle co nasi zachodnioeuropejscy rodacy

Ojro i tak wejdzie i tak z punktu widzenia rozwoju UE jest to instrument niezbędny ,ale wzderzeniu z polską rzeczywistościa na poczatku bedzie raczej nieciekawie (zaokrąglenie cen) ,a przy bieżącej kadycji gospodarstw domowych to może być dla niektórych gwóźdź do trumny .Ale dla niektórych "twardogłowych" bedzie to szok ,bo bedą mogli sobie porównać ceny i zarobki z innymi obywatelami UE.

bez wątpienia plusem jest swoboda w operowaniu walutą oraz mniejszy problem w kwestii zmian kursów walut, ale także dla mnie strefa Euro oznacza wzrost cen w Polsce, szczególnie kosztów utrzymania, usług i nieruchomości, co może okazać się poważnym problemem

Ja jestem w 100% za. W Europie poza małymi wyjątkami (np. Szwajcaria) powinna być jedna, silna wspólna waluta.

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,49621,2662932.html

fragment:

Plusy i minusy rezygnacji z własnej waluty

Zdecydowanie najłatwiej jest mówić o pozytywach wejścia do strefy euro, ponieważ są one oczywiste i nie wymagają tłumaczenia. Przede wszystkim w handlu zagranicznym na terenie Unii nie będzie ryzyka walutowego, a przecież właśnie Unia jest naszym największym partnerem (80 proc. eksportu i blisko 70 proc. importu). Wszyscy wiemy, jak cierpią ostatnio eksporterzy, którym z dnia na dzień, wraz ze wzrostem siły złotego, spada opłacalność eksportu. Nastąpi również zmniejszenie kosztów transakcji (znikną na przykład prowizje banków przy wymianie walut). Dzięki temu, że nie będzie ryzyka walutowego, a koszty spadną wzrośnie konkurencyjność naszych firm i wzrośnie PKB. Wraz z rozwojem gospodarki powinna również poprawić się sytuacja na rynku pracy. Wielu ekonomistów oczekuje też dużego wzrostu inwestycji, ale to takie oczywiste już nie jest. Inwestorzy, którzy chcieli zaistnieć w naszym kraju dawno już tego dokonali. Pamiętać trzeba o tym, że w naszym regionie nie brakuje krajów dużo tańszych (Ukraina, Rumunia, Bułgaria, kraje nadbałtyckie). Zarówno dla firm, jak i dla przeciętnego Polaka znaczenie będzie miało to, że nastąpi poszerzenie oferty kredytowej i zmniejszenie ceny kredytu (w UE stopy procentowe są wyraźnie niższe). Nie ulega też wątpliwości, że łatwiej będzie podróżować po Europie mając tą samą walutę.

Problem pojawia się kiedy mówimy o minusach: rezygnacji z części niezależności gospodarczej, pogorszeniu sytuacji na rynku pracy i wzroście inflacji. Nie bez powodu Wielka Brytania czy Szwecja z uporem odmawiają wejścia do EMU. Przyjmując euro zrezygnujemy z bardzo ważnych instrumentów polityki gospodarczej państwa: stopy procentowe i kurs walutowy będę ustalane poza Polską. W przypadku załamania eksportu deprecjacja złotego pozwoliłaby na uniknięcie ujemnych skutków dla produkcji i zatrudnienia. W sytuacji, kiedy nie mamy wpływu na kurs walutowy i stopy procentowe, taki negatywny szok musiałby obniżyć płace realne. Byłoby to jednak możliwe tylko i wyłącznie wtedy, jeśli rynek pracy byłby elastyczny. Gdyby tak nie było to wynikiem szoku byłaby dłuższa recesja oraz większe bezrobocie. Elastyczność rynku pracy to temat na osobną dyskusję, ale przypomnijmy, że na elastycznym rynku pracy stopa bezrobocia spada - tak stało się np. w Japonii i USA - jednak od 1980 r. wzrosła tam ilość pracowników tymczasowych (z około 15 do ponad 30 proc.). Wyobraźmy sobie więc sytuację, w której bezrobocie spada do 10 proc., ale wśród tych pracujących co trzeci ma pracę tylko na chwilę i nie wie co przyniesie najbliższa przyszłość. Jak wtedy będzie wyglądała harmonia społeczna, jak będziemy żyć, kiedy poziom stresu tak znacznie wzrośnie?

Może to ma i jakieś plusy,ale ważne jest żeby te plusy nie przysłoniły Nam minusów . Propaganda piepszy .że wszystko kwitnie ,tylko k**wa GDZIE ??? bo ja jakoś nie moge sie dopatrzeć.

PS.K**wa w kraju zaczyna sie powoli robić bida jak huj ,dzis w informacjach mówili .ze 10% społeczeństwa żyje poniżej minimum biologicznego ,kilkadziesiąt poniżej min.soc. A jakaś wytapetowana pizda wypowiedziała sie ,że jak ktoś chce to prace zawsze znajdzie.Żygać sie chce na to wszystko

Różnie to bywa, u nas w supermarketach widzę takie oblężenie i kolejki do kas, jakich np. w Anglii chyba nigdy nie widziałem. A broń Boże pójdź do takiego marketu w weekend...

Bezrobocie jest niestety wysokie, a rządowi kiepsko wychodzi zabieganie o nowe inwestycje w Polsce. Nie potrafię zliczyć ile np. koncernów samochodowych zainwestowało u sąsiadów zamiast u nas.

Na szczęście ostatnio z LG się udało, i osobiście wspieram firmy, które wybierają Polskę i tworzą tutaj miejsca pracy. Lodówkę i odkurzacz LG już mam...

Zabieganie o zagranicznych inwestorów jest oczywiście potrzebne ale oni w niewielkim stppniu wpływaja na przychody państwa ,zazwyczaj niestety tak bywa ,że kończy sie promocja (ulgi podatkowe) i zwija sie żagle (np.FSO).Trzeba stworzyć warunki dla małej i średniej przedsiebirczości ,bo na nich sie w zasadzie wyszystko opiera.
Ps.Conrad jeżeli mówisz o kondycji gospodarstw domowych poprzez niedzielne zakupy w marketach to masz niestety lekko skrzywiony obraz (wielu ma poprostu tylko w niedziele chwile czsu na zrobienie całotygodniowych zapasów, bo popatrz na to z tej strony,że wielu nie ma minimum a ci co pracują za***dalą za ok.1000-1200 zł ,wiec o jakim popycie konsumpcyjnym może być mowa.

W Niemczech nie słabną echa środowej informacji magazynu "Stern" o możliwym rozpadzie Europejskiej Unii Monetarnej. W czwartek minister finansów Niemiec Hans Eichel, uznał za nieodpowiedzialne straszenie niemieckiego społeczeństwa informacjami o możliwym upadku euro.

"Stern" podał w środę, że w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie ministra finansów Niemiec Hansa Eichela i prezesa Bundesbanku Axela Webera, podczas którego padła kwestia możliwego rozpadu Europejskiej Unii Monetarnej (EMU). Magazyn podał też, że niższa izba niemieckiego parlamentu zamówiła opinię prawną na temat możliwego rozpadu EMU, a także prawa jednego z członków do rezygnacji z euro.

W czwartek niemiecki "Bild" na swoje tytułowej stronie postawił pytanie: "Czy marka powróci?"

"To nieodpowiedzialne, aby wzbudzać panikę po informacji w artykule (Sterna - PAP), która nie jest prawdziwa" - powiedział Eichel w czwartek podczas debaty w izbie niższej niemieckiego parlamentu.

Informacja "Sterna" była jednym z czynników (poza odrzuceniem w referendum unijnej konstytucji we Francji i Holandii), który poważnie wpłynął w środę na notowania euro - wspólna waluta osłabiła się poniżej 1,22 USD.

Eichel próbował w czwartek bronić euro i stwierdził, że waluta "Dwunastki" zaczęła się już osłabiać po referendum we Francji.

Komisja Europejska w swojej prognozie z 4 kwietnia podała, że w tym i przyszłym roku niemiecka gospodarka będzie się rozwijała najwolniej spośród innych krajów euroregionu. Będzie to odpowiednio 0,8 i 1,6 proc. Kontrastuje to np. z wynikami Irlandii, której PKB ma wzrosnąć w tym roku o 4,9 proc. i o 5,1 proc. w 2006.

(PAP)

Rząd w Berlinie zdecydowanie zaprzecza informacjom gazety "Stern", jakoby szef Bundesbanku i minister finansów zastanawiali się nad wyprowadzeniem Niemiec ze strefy euro. Zaprzeczają także szef resortu i prezes banku.

Artykuł w "Sternie" przyczynił się do największego od 8 miesięcy spadku wartości euro w stosunku do dolara. Teraz, mimo zaprzeczeń, wspólna europejska waluta strat nie odrabia. Niektórzy nazywają więc euro - teuro (od niemieckiego teuer, czyli drogi).

Niemiecka opinia nie kryje niezadowolenia stanem gospodarki. Spora część naszych zachodnich sąsiadów za drożyznę i spadek popytu konsumpcyjnego obciąża winą właśnie euro. Niewykluczone, że jesienią w Niemczech odbędą się wybory. Ich termin będzie znany 1 lipca, jeśli rząd przegra głosowanie nad wotum zaufania w Bundestagu.

(RMF FM)

Jeśli po wprowadzeniu euro zarabiałbym tyle ile zarabiam tylko że w euro to jestem za .

No i niewiadomo czy strefa Euro dotrwa do czasu kiedy my będziemy już gotowi. A więc nie wszystko zloto co się świeci. Ale podobno Niemcy twierdzą, ze to oni stracili najwięcej, a zyskały kraje typu Grecja, Portugalia, gdzie inflacja wcześniej była wysoka.